niedziela, 23 marca 2014

Prolog

Cholera, już za pięć 20… Justin mnie zabije! Przeklnęłam się w myślach, patrząc na zegarek i jednocześnie ubierając niebezpiecznie wysokie obcasy. Od razu mówię, że nie jestem jakąś plastikową Barbie. Po prostu dzisiaj był wyjątkowy wieczór. To już 2 lata z Justinem. Jeszcze to do mnie nie dociera. Dokładnie pamiętam dzień, w którym się poznaliśmy…
-Jak wiecie, w naszej szkole odbędzie się niedługo koncert z okazji walentynek. –zaczął dyrektor podczas apelu. -Będą zaproszeni na niego także ważni przedstawiciele miasta. Chciałbym, żeby w tym roku nasza szkoła potraktowała to wydarzenie poważnie… -na samą myśl o ubiegłorocznym występnie roznegliżowanych zapaśników fikających na scenie, z trudnością powstrzymałam śmiech. -W tym roku, to nauczycielka muzyki wybrała osoby do występów –dyrektor wziął w rękę kartkę i zaczął wyczytywać nazwiska uczniów. –I na koniec ciekawy duet… Vanessa Brown i Justin Bieber.
Co on właśnie powiedział?! Miałam zaśpiewać?! I to w dodatku z jakimś c h ł o p a k i e m?! O nie! Zaraz po apelu pobiegłam do pani Stewart- mojej nauczycielki muzyki, by wyjaśnić z nią, to całe nieporozumienie.
-Ależ jakie nieporozumienie, Van? –uwielbiała mówić do nas skrótami. –Masz najpiękniejszy głos ze wszystkich moich uczniów. –kobieta uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Zabawne, ale dokładnie niecałe 24 godziny temu mówiła pani do mnie tak samo. –w drzwiach pojawił się wysoki brunet i muszę przyznać, że był przystojny. Przeniósł swój wzrok z nauczycielki na mnie nadal się uśmiechając.
-Bo to prawda –odezwała się pani Stewart- jesteście moimi najbardziej utalentowanymi uczniami. Dlatego właśnie postanowiłam złączyć wasze siły, żeby zaszokować wszystkich podczas koncertu.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Co prawda kochałam muzykę i uwielbiałam śpiewać, ale tylko jeśli jedyną publicznością było moje odbicie w lustrze.
-Nie słyszę żadnych sprzeciwów, czyli mam rozumieć, że wszystko jasne. Przepraszam was, ale muszę iść do dyrektora –posyłając promienny uśmiech pani Stewart zostawiła nas samych w klasie. 
-Jak pewnie już wiesz, jestem Justin –zaczął chłopak. –Dowiedziałem się już o tym wczoraj i byłem w takim samym szoku jak ty –uśmiechnął się tak uroczo, że nie mogłam przestać się na niego patrzeć. Stać było mnie jedynie na kiwnięcie głową i odwzajemnienie uśmiechu. –Plan jest taki: musimy napisać najpierw jakąś piosenkę, poćwiczyć trochę razem i dać czadu na występie.
-Musimy sami napisać piosenkę? –nagle się otrząsnęłam.
-Tak, ale nie martw się. Mogę zrobić to sam- to dla mnie żadna nowość- puścił mi oczko.
-Piszesz piosenki? To fantastyczne –próbowałam uśmiechnąć się w połowie tak dobrze jak on.
-Cieszę się, że tak sądzisz. Spotkajmy się dzisiaj u mnie. Może uda nam się razem coś wymyślić?
Nie zastanawiając się długo odpowiedziałam, że w sumie nie mam nic ciekawego do roboty, więc mogę wpaść. Wymieniliśmy się numerami, kiedy właśnie zadzwonił dzwonek. Uśmiechnęłam się do niego ostatni raz i poszłam na lekcję.
Lekcje minęły mi szybko i przed 15 znalazłam się już w domu. Rodzice musieli wyjechać na jakieś szkolenie, więc zostawili mnie na 3 dni samą. Rewelacja, co? Mogłam robić co tylko mi się podobało. Poszłam na górę do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Mój odpoczynek nie trwał długo, bo usłyszałam dźwięk mojego iPhona i musiał podejść do biurka. Odblokowując go, przeczytałam smsa.
Od: Justin- Będę za 15 minut ;)
Wzdychając ciężko podeszłam do szafy, by wyjąć czyste ciuchy. Tym razem padło na ciemne rurki i fioletowy zwiewny top, który odkrywał kilka centymetrów mojego brzucha. Nie wstydziłam się go pokazywać, bo uważałam, że jest idealny. Ciężko na niego pracowałam. Przypomniały mi się czasy, w których byłam wielkim pączkiem. Otrząsnęłam się po kilku sekundach i odepchnęłam od siebie te wstrętne obrazy. Nie wiedziałam o której wrócę, więc wzięłam jeszcze sweterek i zeszłam na dół, upewniając się wcześniej , że włożyłam telefon do kieszeni w spodniach. Tam założyłam czarne trampki i byłam gotowa do wyjścia. Zdjęłam z wieszaka małą torebkę, zabrałam klucze z komody i wyszłam z domu. Na ulicy stał już samochód Justina, więc podeszłam do niego szybko i wsiadłam do środka. Wymieniliśmy się tylko pustym „cześć” i resztę drogi spędziliśmy w milczeniu.
Wchodząc do domu chłopaka, zauważyłam, że u niego także nikogo nie było. Zdjęłam buty, a chłopak zaprowadził mnie do swojego pokoju.
-Chcesz się czegoś napić? –zapytał, kiedy usiadłam na krześle przy biurku.
-Możesz przynieść mi wodę –odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak wyszedł, więc miałam chwilę, żeby lepiej przyjrzeć się pokojowi. Ściany miały odcień jasnego fioletu, i wisiały na nich pojedyncze zdjęcia. Na końcu pokoju były drzwi na balkon, po prawej stronie kanapa i stolik, naprzeciwko którego stał telewizor, a po lewej biurko przy którym właśnie siedziałam i szafa. Były też jeszcze jedne drzwi- chyba do łazienki. Pokój był duży, ale przytulny.
-Proszę –chłopak podał mi szklankę wody i usiadł na kanapie.
Jakieś 30 minut później już razem na niej siedzieliśmy. Justin grał na gitarze i śpiewał swoje piosenki, a ja wsłuchiwałam się w jego magiczną muzykę. Po zaprezentowaniu mi kilku piosenek zaproponował, żebyśmy wspólnie zaśpiewali jedną z nich. Było to As long as you love me. Zadziwiłam samą siebie, kiedy od razu zaczęłam z nim śpiewać. Nasze głosy komponowały się idealnie.
-Wow… -powiedział Justin, kiedy skończyliśmy,  patrząc mi prosto w oczy. –Stewart nie myliła się ani trochę, mówiąc, że masz śliczny głos.
-Dziękuję… -wymamrotałam, spuszczając głowę. Czułam jak moje policzki płonom.
-Awww. To  słodkie, że się rumienisz skarbie. –podniosłam głowę, żeby spojrzeć na jego czarujący uśmiech.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Rodzice. Akurat teraz, serio? Postanowiłam jednak, że oddzwonię do nich w domu. Przy okazji spojrzałam na godzinę. Już 20?
-Naprawdę świetnie dzisiaj się bawiłam. Mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną, że ta ostatnia piosenka była najlepsza na występ? –przygryzłam lekko dolną wargę czekając na odpowiedź chłopaka.
Chłopak pokiwał w odpowiedzi twierdząco głową i się uśmiechnął. 
-A teraz wybacz, ale muszę już iść do domu.
-Nie ma mowy, jest już ciemno. Odwiozę cię.
-Dziękuję- odpowiedziałam i w przeciągu kilku minut byliśmy już w jego aucie. Nie chciałam znowu powtarzać tej ciszy z wcześniejszej jazdy, więc pozwoliłam sobie włączyć radio. Leciał akurat jakiś hit, który nucili wszyscy, więc postanowiłam zacząć go śpiewać. Justin też za chwilę się do mnie przyłączył i zaczęliśmy wygłupiać się jak jacyś debile. Nie mogłam przestać się śmiać. Uspokoiłam się chwilę przed wyjściem  z auta.
-Do zobaczenia…
-Jutro –dokończył za mnie Justin.
Pomachałam mu na pożegnanie i obserwowałam, jak znika za zakrętem.
W domu oddzwoniłam do rodziców, zjadłam kolację i poszłam się kąpać. Uwielbiałam siedzieć w gorącej wodzie i nic nie robić, W wannie mogłabym siedzieć godzinami. W końcu znalazłam się w łóżku. Zanim udało mi się zasnąć myślałam o Justinie…
*
Spotykaliśmy się prawie codziennie na próbach, czasami Justin zabierał mnie gdzieś na obiad. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Koncert poszedł świetnie- wygraliśmy. Widowni strasznie się podobało, bo ciągle bili nam brawa i krzyczeli. Wygraliśmy nie tylko konkurs, ale też coś lepszego- prawdziwą miłość.

Te wszystkie wspomnienia przemknęły mi przez głowę w kilka sekund. Stanęłam przed lustrem w przedpokoju i przyglądałam się własnemu odbiciu. Miałam na sobie czerwoną sukienkę, która podkreślała wszystkie moje kształty. Justin przyznał się, że dostaje świra, kiedy mnie w niej widzi. Specjalnie dla niego założyłam czarne szpilki, dzięki czemu moje nogi wydawały się jeszcze szczuplejsze i zgrabniejsze. Poprawiłam szybko usta czerwoną szminką i założyłam za ucho mały kosmyk włosów, które upięłam w  „niechlujnego” koka. Odeszłam od lustra i krzyknęłam do Spencera, że wychodzę. Biorąc małą, czarną torebkę i płaszcz w tym samym kolorze, zamknęłam drzwi. Uderzyło mnie chłodne powietrze. Pewna siebie szłam w stronę parkingu, na którym miał już czekać na mnie Justin. Odetchnęłam, widząc jego auto. Byłam już spóźniona, więc zaczęłam biec tak szybko jak tylko pozwalały mi na to obcasy. Podchodząc do drzwi już chciałam go przepraszać i dziękować mu za to jaki jest kochany, kiedy zobaczyłam, że miejsce pasażera jest zajęte. Siedziała tam moja przyjaciółka Amber. Zrobiłam wielkie oczy. Oni… się całowali! W ciągu sekundy moje serce złamało się na milion kawałków. Po chwili zauważył mnie Justin. Wyskoczył z samochodu, ale ja nie chciałam go słuchać, ani go oglądać. Zanim zdążył do mnie podejść ja biegłam już w stronę domu jak najszybciej mogłam, rzucając po drodze te głupie szpilki. Przez potok łez ledwo widział drogę. Po chwili byłam już w domu. Wbiegłam na górę i trzasnęłam drzwiami do mojego pokoju, które szybko zamknęłam na klucz. Spencer zaczął wypytywać co się stało, ale go ignorowałam. Nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa. W końcu zabrakło mi już sił i zasnęłam…

_____________________________________________________________

Cześć wszystkim! 
Wiem, że trochę długi ten prolog, ale mam nadzieję, że spodobał się osobom, które go przeczytały. Niebawem powinien pojawić się pierwszy rozdział ;)
Mam ogromną prośbę do czytelników: jeśli już czytacie, to zostawiajcie po sobie jakiś ślad (czyt. komentarz). Dopiero zaczynam i miło by było, gdybyście podzielili się opiniami na temat opowiadania. ;)
Zapraszam z zakładkę bohaterowie . Mama nadzieję, że się Wam spodobają.
Tutaj możecie zobaczyć bohaterów! 
xoxo